Dzisiaj awaria sieci netu zmobilizowała mnie do rozpoczęcia napisania wspomnień opartych na faktach mojej służby wojskowej w marynarce wojennej. Czy to będzie opowiadanie, powieść, pamiętnik, a może nowy amatorski gatunek w stylu disco polo? Sam nie wiem, ponieważ nie mam żadnego doświadczenia w pisaniu czegokolwiek oprócz podań.
To będą na pewno połączone różne style z odrobiną humoru, co doda moim tekstom unikalnego charakteru. Na pewno będzie to prawda widziana w różnych okresach przymusowej służby wojskowej.
I tu nadeszła pomoc w usłudze blogowania. Mam nadzieję, że mój zapał nie spłonie, a was pochłonie relacja, jak to w marwoju było.
Życzę przyjemnego czytania.
Kończyły się wakacje 1979 roku, zapach lata odchodził razem z malejącym żarem sierpniowych dni. Zbliża się złota polska jesień, która zaplecie babim latem pola, lasy, łąki i przyklei się do twarzy. Czuję radość, że już nie muszę się uczyć. Okres nauki w Liceum został zaliczony. Czas beztroskiego hulania mija, koledzy wyjeżdżają do szkół, a ja co będę robił tu na wsi? Koniec pomagania rodzicom w gospodarce i życia na ich łasce.
Pod koniec sierpnia czekałem na przystanku autobusowym. Nie mogłem się już doczekać, kiedy „ogórek” podjedzie i nareszcie wyruszę do miasta R.
Ogórek to żargonowa nazwa autobusu. Chodzę nerwowo wokół słupka przystanku autobusowego, na którym wisi zardzewiała tabliczka z rozkładem jazdy. Próbuję odczytać godzinę odjazdu. Rozkład bardzo nieczytelny spowodowany korozją i śladami po strzelaninie. Prawdopodobnie pełnił funkcję tarczy sprawdzającej umiejętności właścicieli proc.
Tajemnicze czarne kropki pozostawione przez muchy i pająki uzupełniły zaszyfrowanie godzin kursowania autobusów. Eee, k.rwa! Gdzie Ty jedziesz? Zatrybiłem, że to do mnie. Odwracam się i widzę roześmianą twarz „Bawolego Oka”. Nie folguje i dalej mnie atakuje – na pekaes czekasz? Odpowiadam mu w jego stylu, a ch.j Cię to obchodzi. Nie mam ochoty na rozmowę, na szczęście słyszę już charakterystyczny rechot jelczowskiego silnika. Za chwilę sylwetka ogórka wyłania się zza wzniesienia. Do okien ma kolor niebieski, a górę jasnobeżową.
Pisk hamulców wyzwala gęsią skórę. Cześć kolego, kiedy indziej pogadamy.
„Bawole oczko” w szerokim uśmiechu odsłania cały swój dwurzędowy garnitur z ubytkiem jedynki. Łapię podręczny bagaż i z ulgą otwieram drzwi autobusu. Do Radomia proszę, konduktor dziurkuje specjalnymi cążkami bilet i wydaje mi resztę. Siadam przy oknie, autobus rusza. Odchodzący kolega wzbija chmurę kurzu z polnej drogi. Nigdzie mu się nie spieszy. Sylwetka jego i mojego domu maleje z każdą sekundą.
Patrzę na przesuwające się za oknem pola, drzewa, wsie i coraz bardziej robi mi się smutno.
Szybko jednak odganiam chwilę słabości. Oprócz mnie jedzie jeszcze dwie osoby. Kurde nie ma, na czym oka zawiesić. Na następnym przystanku nikt nie wsiada.
Zamyśliłem się i nie zauważyłem, kiedy do autobusu wsiadła fajna laska. Włosy czarne, obcisły sweterek ładnie podkreślał kształtną figurę z rzucającym się w oczy obfitym biustem. Reszty dopełniała krótka spódniczka z pięknie opalonymi nogami. Usiadła po drugiej stronie przede mną. Mogę ją dyskretnie obserwować. Siedzi Sama i ja Sam. Gdyby tak autobus był pełny i jedno miejsce wolne koło mnie, może by usiadła. Głupio teraz tak zmienić miejsce na obok niej. Gadane niby mam, ale śmiałości mi brak. Zresztą na pewno zaraz wysiądzie w miasteczku Z.
Jednak los miał inne plany. Autobus w miarę szybko pokonywał kolejne kilometry, a ja próbowałem ukryć mój zawód i rozczarowanie. Moje myśli krążyły wokół fantazji o tym, jak to byłoby, gdybyśmy zaczęli rozmowę. Gdyby tak po prostu powiedzieć "cześć", uśmiechnąć się i dać jej znać, że zwróciłem uwagę na jej obecność? Tylko jak to zrobić, kiedy w głowie miałem taką mieszaninę treściwej niepewności i dziecięcej ekscytacji?
W końcu postanowiłem, że nie ma co marnować tej chwili. Blisko mnie siedziała piękna dziewczyna, a ja byłem na progu nowego etapu życia, które miało wkrótce rozpocząć się w armii. Ze wszystkich miejsc, w których mogłem zainicjować jakąś interakcję, to było miejsce idealne. Otworzyłem usta, aby powiedzieć coś mądrego, ale akurat w momencie, kiedy przygotowywałem się do palnięcia głupoty, nieoczekiwanie autobus wpadł w dziurę. Obejrzała się i zobaczyła, że patrzę na nią. Poczułem, jak robi mi się gorąco, a serce skacze.
Musiałem zrobić głupią minę, bo dziewczyna się roześmiała. Speszony, ale i ośmielony palnąłem.
Ty też czujesz te nieprzyjemne wibracje, gdy koła autobusu wpadają w dziury drogowe? Znowu się uśmiechnęła i coś powiedziała. Przesiadłem się bliżej, przepraszam, ale nie usłyszałem, co powiedziałaś. Powiedziałam, że strasznie trzęsie na tej drodze. Tu byliśmy zgodni i zaczęliśmy rozmawiać.
Jej imię brzmiało (nie pamiętam), była z pobliskiej wsi, a w Radomiu chciała spotkać się z przyjaciółkami. Wzrok mi się rozjaśnił, a myśli, które wcześniej trzymały mnie w smutku, zaczęły wypełniać się pozytywnymi marzeniami. Czas zleciał w mgnieniu oka, rozmowa była nieskrępowana, jakbyśmy znali się od zawsze.
Jednak w miarę jak podróż dobiegała końca, mój nastrój wrócił do rzeczywistości. Musiałem przecież stawić czoła nowemu życiu w wojsku, z dala od rodzinnego domu, od tych, wobec których czułem bliskość, a spotkanie z nieznajomą dziewczyną przypomniało mi, że za chwilę stracę takie momenty.
Dotarliśmy do Radomia, dziewczyna poszła w swoją stronę, a ja w swoją. Poczułem smutek i ruszyłem za nią, ale się rozmyśliłem. Zatrzymałem się na moment, patrząc, jak jej sylwetka znika w tłumie.
Wspomnienie tej chwili będzie dla mnie motywacją w nadchodzących miesiącach. Wojsko miało być innym światem, ale wiedziałem, że zawsze można wrócić do tych krótkich spotkań i uśmiechów, które sprawiają, że życie jest piękne, nawet w najtrudniejszych czasach.
Zabrzmiał dzwonek w mojej głowie. Czas zahartować się na nowo. Wkrótce miałem stawić czoła nowej rzeczywistości, ale obiecałem sobie, że ta chwila nie zostanie zapomniana.
Na horyzoncie rysowała się nowa przygoda – moja służba, która miała dostarczyć jeszcze wiele nieznanych emocji. Tak oto, zaczynałem własny rozdział w życiu, z niewielką iskierką radości w sercu, które powoli uczyło się nie rezygnować z marzeń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz